Belgijski król Filip I wyraził we wtorek żal z powodu historycznych krzywd, jakich ludność Konga doznała w okresie kolonialnym. W liście do prezydenta Felixa Tshisekediego z okazji 60-lecia niepodległości DRK monarcha napisał, że “ubolewa nad ranami przeszłości”.
Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by przedstawiciel dynastii sasko-koburskiej, z której wywodzi się obecny władca, wyraził skruchę z powodu cierpień Kongijczyków – podkreśla agencja AFP.
W swym liście do przywódcy Demokratycznej Republiki Konga, obchodzącej we wtorek rocznicę ogłoszenia niepodległości w 1960 r., król Belgów napisał, że “jego żal jest tym głębszy, że dawne rany odżywają dziś pod wpływem różnych form dyskryminacji, których przejawy widzimy w naszych społeczeństwach”.
Filip I nie wymienił w liście swego prapradziadka, króla Leopolda II, rządzącego Belgią w latach 1865-1909. Uważa się, że to właśnie na Leopoldzie II, jako władcy Wolnego Państwa Konga od 1885 r., spoczywa bezpośrednia odpowiedzialność za śmierć co najmniej 10 mln ludzi, który stracili życie w tej kolonii, stanowiącej do 1908 r. jego prywatną własność.
W Kongu prowadzona była ekstensywna gospodarka rabunkowa. Pozyskiwano tam głównie kauczuk i kość słoniową. W 1908 r., po ujawnieniu przez publicystę Edmunda Dene Morela skali ludobójstwa i gospodarczego wyzysku, kontrolę nad Kongiem Belgijskim przejęło państwo, które odkupiło od dynastii cały ten obszar.
W liście do prezydenta DRK Filip I zasygnalizował, że zdaje sobie sprawę z przemocy, okrucieństwa i upokorzeń, jakich doświadczyła ludność kongijska. “Aby umocnić łączące nas więzy przyjaźni i uczynić naszą współpracę bardziej owocną, potrzebujemy umiejętności do stanięcia w prawdzie i rozmawiania o naszej długiej, wspólnej przeszłości w sposób spokojny” – podkreślił.
Agencja Reutera zaznacza, że list, w którym król Belgów wyraża żal z powodu krzywd wyrządzonych w okresie kolonialnym, gdy ogromne terytorium dzisiejszego Konga kontrolowała 75-krotnie mniejsza Belgia, został wystosowany w obliczu narastających protestów zainspirowanych demonstracjami w USA po brutalnym zabójstwie podczas interwencji policji w Minneapolis Afroamerykanina George’a Floyda.
W wielu amerykańskich, brytyjskich i kanadyjskich miastach od kilku tygodni trwają akcje usuwania lub dewastowania pomników osobistości, które miały udział w podboju bądź przyczyniły się do cierpień ludności autochtonicznej.
W Belgii również powstał ruch stawiający sobie za cel rewizję polityki upamiętnień. Tysiące osób podpisały petycję z żądaniem usunięcia z belgijskich miast pomników Leopolda II. We wtorek po południu w Gandawie, zgodnie z wcześniejszą decyzją władz miejskich, nastąpi demontaż jego popiersia usytuowanego w centrum miasta.
Na początku czerwca w Belgii zapowiedziano gruntowną rewizję podręczników do historii. Zmiany w polityce dotyczącej pamięci mają polegać na bardziej obiektywnym przedstawianiu mechanizmów polityki kolonializmu – deklarują opowiadający się za reformą nauczyciele i badacze historii. (PAP)Foto: PAP/EPA/STEPHANIE LECOCQ / POOL