Ponad cztery godziny spędził na drzewie na odludziu mieszkaniec Żor (Śląskie), chroniący się przed atakującą lochą dzika z młodymi. Zwierzęta nie pozwalały mu zejść na ziemię; pomogli strażacy i policjanci wezwani przez osoby, które dosłyszały wołanie z lasu.
Jak poinformowała PAP we wtorek rzeczniczka żorskiej policji aspirant sztabowy Kamila Siedlarz, w poniedziałkowy wieczór dyżurny miejscowej komendy odebrał telefon, że z lasu w rejonie ul. Wrzosowej dobiega rozpaczliwe wołanie o pomoc.
Policjantka wskazała, że chodzi o dzielnicę Rowień, przylegającą do lasów oddzielających Żory od Rybnika. To częściowo podmokły teren, ze zbiornikami wodnymi i mokradłami. Mężczyzna znajdował się kilkaset metrów od najbliższych domów. „To cud naprawdę, że ktoś tego człowieka usłyszał” – oceniła Siedlarz.
Aby dotrzeć do wołającego, policjanci musieli poprosić o pomoc strażaków, a potem w tzw. woderach przedrzeć się z nimi przez mokradła. Gdy w końcu trafili na miejsce, zastali na drzewie roztrzęsionego człowieka, a pod nim lochę dzika z kilkoma młodymi. Zwierzęta były agresywne i nerwowo krążyły wokół pnia.
Mężczyzna krzyczał do nadchodzących z pomocą, że tkwi na drzewie już ponad cztery godziny, jest wyczerpany i nie ma siły dłużej się trzymać. Strażakom i policjantom udało się przepędzić lochę z warchlakami, a potem pomóc 32-letniemu mieszkańcowi Żor zejść z drzewa.
Uratowany relacjonował, że nie prowokował lochy z młodymi – najprawdopodobniej przestraszyła je przejeżdżająca grupa rowerzystów. „Pech chciał, że w tym czasie przechodził tam ten mężczyzna. On nie miał szans, bo nie miał roweru, a że teren paskudny, zlokalizować go później było ciężko” – zaznaczyła rzeczniczka.
Mężczyzna miał przy sobie telefon, jednak – w chwili dotarcia policjantów – z rozładowaną baterią. „Nie wiemy, czy rozładował się wcześniej, czy też próbował jednak gdzieś dzwonić. Mógł tam też być problem z zasięgiem – w każdym razie nie zdołał nigdzie się dodzwonić” – wskazała Siedlarz.
Analizujący sprawę policjanci przypominają, że choć dziki nie atakują bez powodu i prowadzą raczej nocny tryb życia, mogą stać się agresywne i niebezpieczne, gdy poczują zagrożenie. Aby nie wchodzić im w drogę, nie należy raczej zapuszczać się w głębokie i rzadko odwiedzane przez ludzi części lasu.
Policjanci odwołują się do porad ekologów i leśników, że w przypadku napotkania dzików, nie należy ich dokarmiać, samemu zbliżać się do nich, próbować odstraszać, prowokować, ani wykonywać gwałtownych ruchów. Najlepiej starać się zachować spokój i powoli oddalić się w bezpieczne miejsce, ewentualnie pozostać w bezruchu i poczekać, aż same odejdą.
Funkcjonariusze wskazują, że dziki mogą reagować podobnie, jak rozdrażnione psy – ucieczka zwykle zwiększa ryzyko pościgu i ataku. Zastrzegają równocześnie, że próba schronienia się na drzewie niekoniecznie jest dobrym rozwiązaniem; dzik może okazać się szybszy, albo też długo nie odchodzić spod drzewa. (PAP)