…to jej wątroba gnije! — to takie niby męskie, podobno góralskie powiedzenie i jeśli brać je serio, to mój mąż bardzo dba o moją wątrobę. To skomplikowane jednak, bo z drugiej strony mój Stasio to bardzo dobry człowiek, jest kochany, dobry dla mnie i dla dzieci.
Pobraliśmy się z miłości wielkiej, w łóżku jest nam bosko. Ale co ja poradzę, że gdy wpadnie w złość, to nagle okłada mnie rękami…?
Dzieje się tak wtedy, kiedy ja go czymś zdenerwuję, albo zaczynam się kłócić. Jestem bardziej od niego wygadana i pyskata, i zwykle zapędzam go w kozi róg. Staszek, gdy już nie ma argumentów mówi wtedy: — Skończ, zamknij się, bo ci przywalę! Jeśli się zamknę, to najwyżej mną tylko potrząśnie, ale gdy zaczynam wrzeszczeć, stawiać się, wpada w złość i obrywam.
Panuje tyle nad sobą, że bije mnie otwartymi dłońmi, gdyby pięściami, mogłabym nawet stracić zęby! To kawał chłopa!
Normalnie — do rany przyłóż, nigdy nie podniósł ręki ma nasze dzieci, nawet nie dał im klapsa, mamy ich trójkę, on był przy ich porodach i trzymał mnie za rękę, jest chwilami kochany. Nie chcę od niego odchodzić, a zresztą jak to zrobić? Zarabia pieniądze na dom, na nas, ja nie pracuję, z czego i jak się utrzymam?
Co powinnam zrobić? Najlepiej nie stwarzać konfliktowych sytuacji? Nie denerwować go? Ustępować mu we wszystkim?
A może to moja wina i go prowokuję? Różne myśli chodzą mi po głowie i najważniejsze pytanie dla mnie, co zrobić żeby przestał?
Jak mu dać do zrozumienia, że gdyby nie wiem co, on nie ma do tego prawa! Nie wolno mu mnie bić! Najgorsze, że on nie uważa tego za coś ważnego. Na przykład, gdy mu zapowiadam, że dziś nie będzie seksu bo mnie uderzył, dziwi się i mówi, że przesadzam i wyolbrzymiam.—Robisz z igły widły—mówi…czytaj więcej Info & tips wydanie nr. 19/2017
Rubryka pod redakcją Moniki Moj, mojmonika@yahoo.de