Niemcy – nie wiadomo, ilu Polaków z zakładów Toennies ma koronawirusa

Obecnie nie wiadomo, ilu Polaków pracujących w zakładach mięsnych Toennies w niemieckiej miejscowości Rheda-Wiedenbruck w Nadrenii Północnej-Westfalii zakaziło się koronawirusem – pisze na swoim portalu internetowym Deutsche Welle.

EPA/SASCHA STEINBACH Dostawca: PAP/EPA.

Zakłady te są obecnie największym ogniskiem koronawirusa w Niemczech. Zarażenie wirusem SARS-CoV-2 stwierdzono tam u 1553 z około 6500 pracowników, wśród których 900 to Polacy. Pracują tam też Rumuni i Bułgarzy.

“Ciągle nie znamy prawdziwej skali kryzysu. Brakuje informacji o obywatelstwie osób zarażonych koronawirusem i poddanych kwarantannie, co utrudnia nam udzielanie niezbędnej pomocy” – podkreślił w rozmowie z DW polski konsul generalny w Kolonii Jakub Wawrzyniak.

Według DW, jak dotąd żaden z polskich pracowników firmy nie zwrócił się do konsulatu o pomoc czy interwencję. Nie brakuje obaw, że mogą być do tego zniechęcani lub nawet zastraszani. “Mogą być też nieświadomi pełni swoich praw, przestraszeni zaistniałą sytuacją” – wyjaśnia konsul Wawrzyniak.

DW podkreśla, że premier Nadrenii Północnej-Westfalii Armin Laschet zaprosił konsulów Polski, Rumunii i Bułgarii do udziału w posiedzeniach sztabu kryzysowego w związku z epidemią. Proszono m.in. o pomoc w znalezieniu tłumaczy, którzy wsparliby mobilne zespoły, kontrolujące przestrzeganie kwarantanny i złożone z żołnierzy Bundeswehry, funkcjonariuszy służb porządkowych oraz pracowników Niemieckiego Czerwonego Krzyża. Niewykluczone, że potrzebne będzie sprowadzenie dwujęzycznych lekarzy.

Jak informuje portal DW, konsulowie nie kryją irytacji postawą szefa zakładu Clemensa Toennisa, którego obarcza się winą za obecną sytuację. “Wiele wskazuje na to, że nie interesuje się on losem ludzi, którzy pozwalają mu osiągać ogromne zyski” – ocenia Wawrzyniak.

DW udało się także porozmawiać z jednym z rumuńskich pracowników, który pracował w zakładach w Toennies. Opowiedział on o złych warunkach pracy panujących w fabryce.

“Rzadko kończyliśmy pracę po ośmiu godzinach. Często pracowaliśmy po 12 albo nawet 13 godzin i notowaliśmy nadgodziny. Na końcu miesiąca nie były one jednak wykazane wśród naszych zarobków. Było bardzo zimno i wilgotno, taśmy produkcyjne poruszały się szybko. Słyszałem nocą płacz kolegów. Tak wielki dokuczał im ból. Ich ręce były spuchnięte. Dodawaliśmy sobie jednak wzajemnie siły i powtarzaliśmy: wytrzymaj” – opowiadał Rumun, który nie zgodził się na publikację swojego nazwiska.

“Najgorzej było, kiedy chorowaliśmy. Przełożeni krzyczeli na nas, żebyśmy pod żadnym pozorem nie przynosili im zwolnień lekarskich! Kiedy pewnego razu byłem bardzo przeziębiony – o co nie trzeba się było długo prosić, bo pracowaliśmy w zimnie – i nakrzyczano na mnie, miałem dość. Odszedłem” – powiedział Rumun. (PAP)


Foto: PAP/EPA/SASCHA STEINBACH

Wilk polował niecałe 200 metrów od szkoły

Serial kryminalny z lat 30. kręcony we Wrocławiu

Poszukiwany listem gończym ukrywał się na działkach w Szczecinie

14-latek rozpylił gaz pieprzowy, ewakuowano ponad 100 osób

Dobry początek roku Portu Lotniczego Gdańsk

Pożar na nieczynnej stacji paliw pod Łodzią

Napad na lombard w Biłgoraju

Stan dróg rowerowych we Wrocławiu

Darmowy parking przy Morskim Oku?

Brutalne pobicie 27-latka

Wielka zbiórka elektroodpadów w Częstochowie z okazji Dnia Ziemi

Wieczór kawalerski zakończył się tragicznie

Kolejny atak niedźwiedzia na Słowacji, dwóch mężczyzn w stanie ciężkim

Śmiertelny wypadek na quadzie

Ełk będzie się starał o dofinansowania unijne

Handlarz narkotyków zatrzymany przez krakowskich funkcjonariuszy

Pijana 41-latka opiekowała się synem

Ogród Botaniczny UMCS już otwarty

Poszukiwania sprawcy morderstwa w Jagatowie

Pepco wycofuje produkty – proszą klientów o zwrot

Śmiertelny wypadek młodego motocyklisty

Mężczyzna wydobyty z Odry w Szczecinie

Ciężka sytuacja branży gastronomicznej

Festiwal Roślin w Lublinie

Problem dzikich zwierząt w Olsztynie

Pożar lasu w Górach Sowich

Plażowicze na Zakrzówku dostaną specjalne opaski

Nowe budki dla ptaków w Lublinie

Niszczyciele min dostępne dla zwiedzających