
Uczestnicy Marszu Godności Białorusinów w Białymstoku.
Marsz solidarności z Białorusią, w związku z drugą rocznicy wyborów prezydenckich w tym kraju, przeszedł w niedzielę po południu ulicami Białegostoku. Rozpoczął się na Rynku Kościuszki, a zakończył przed konsulatem Białorusi.
Wzięli w nim udział m.in. przedstawiciele władz Białegostoku, diaspory białoruskiej, przebywający w mieście Ukraińcy a także białostoczanie.
“Dwa lata jak nasz kraj się obudził, jak tysiące Białorusinów wyszło na ulice, na marsze, by pokazać, że zostały skradzione nasze głosy” – powiedział na początku demonstracji organizator Jan Abadouski. Przypomniał, że dwa lata temu tysiące Białorusinów nie wybrało dyktatury, a demokrację, a dzisiaj ponad 1,5 tysiąca osób przebywa w więzieniach.
Dlatego – jak podkreślił – diaspora białoruska w Dzień Godności organizuje w różnych miastach akcje solidarnościowe, aby “pokazać, że jest nas tysiące, że nas nie złamano”. Podziękował solidaryzującym się z Białorusinami Ukraińcom, a także władzom miasta i województwa.
W rozmowie z dziennikarzami ocenił, że obecnie oczy całego świata zwrócone w stronę Ukrainy, ale – jak mówił – “chcemy pokazać, że na Białorusi też cały czas są represje, ludzie nie mogą spokojnie wychodzić i pokazywać, że są przeciwko dyktaturze”. Wyjaśnił, że te akcje mają pokazać, że Łukaszenka nie złamał Białorusinów i dalej będą walczyć o wolność swojego kraju.
Jak wyjaśnił Paweł Stankiewicz z białoruskiej Fundacji Tutaka, w niedzielę marsze odbywały się w 30 miastach. “To kolejny dowód, że Białoruś, że sprawa białoruska jest ważna. Mam nadzieję, że nie jest ważna tylko dla obywateli Białorusi, ale również dla całego świata” – podkreślił. “Ani nas nie można pokonać, ani nas nie można wstrzymać” – powiedział, parafrazując wiersz “Pogoń”, nieoficjalny hymn Białorusi. (PAP)