Od połowy lipca w Warszawie zauważono znaczny wzrost śmiertelności ptaków z rodziny krukowatych. W pięciu z siedmiu próbek wron siwych, które zostały poddane analizie w PIW-PIB w Puławach 29 lipca, wykryto materiał genetyczny wirusa Gorączki Zachodniego Nilu. W czwartek, 24 października, rzecznik GIS, Marek Waszczewski, potwierdził, że istnieje prawdopodobieństwo, iż wirusem zaraziła się pierwsza osoba. Zapewnił, że nie ma ryzyka epidemii.
– Mamy bardzo prawdopodobny przypadek Gorączki Zachodniego Nilu w jednym z województw na południu Polski – powiedział Marek Waszczewski. – Obecnie mówimy o jednej osobie. Gorączka Zachodniego Nilu jest chorobą przenoszoną ze zwierząt. Wirus nie rozprzestrzenia się między ludźmi, co oznacza brak zagrożenia epidemicznego – dodał rzecznik.
Nie ma ryzyka zakażenia drogą kropelkową, przez kontakt czy dotyk. – Wymagany jest jeszcze tzw. wektor – w tym przypadku komar. W tej chwili w Polsce jest bardzo mało tych owadów. Ten konkretny przypadek jest badany od kilku tygodni, ponieważ testy zawsze zajmują trochę czasu – nawet jeśli pierwszy wynik jest pozytywny, to nadal poddaje się go dalszej weryfikacji. Czekamy na ostateczne potwierdzenie, ale z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że chodzi o przypadek GZN – wyjaśnił.
Większość infekcji wirusem Gorączki Zachodniego Nilu (około 80%) przebiega bezobjawowo. Tylko u jednej na około 150 zakażonych osób choroba rozwija się w postaci neuroinfekcji z zajęciem centralnego układu nerwowego.
kurierlubelski.pl