
Władze Dolnego Śląska rozważają śmiały projekt: tunel kolejowy pod Śnieżką, który połączyłby Karpacz z czeskim Pecem pod Śnieżką. – To byłby hit na skalę Europy, a może i świata – twierdzi Damian Stawikowski, prezes Kolei Dolnośląskich.
Śnieżka, najwyższy szczyt Sudetów i magnes dla 2 milionów turystów rocznie, mogłaby stać się nie tylko celem pieszych wędrówek, ale też punktem na trasie transgranicznego połączenia kolejowego. To właśnie w pobliżu tej góry miałby powstać tunel, który znacząco skróciłby podróż między Karpaczem a Pecem.
Po ćwierćwieczu do Karpacza wróciły pociągi. Teraz samorząd Dolnego Śląska celuje jeszcze wyżej. Burmistrz Karpacza Radosław Jęcek przypomina, że Czesi już od lat wyrażają chęć współpracy przy tej inwestycji.
– Sam uczyłem się jeździć na nartach zarówno w Karpaczu, jak i Pecu. Gdybyśmy się przebili przez górę, byłoby to wydarzenie na skalę międzynarodową – mówi Stawikowski.
Marszałek województwa Paweł Gancarz nie kryje entuzjazmu: – Tory nie mogą się kończyć w Karpaczu. Trzeba pokonać górę. Kilka miliardów złotych – i jesteśmy po drugiej stronie.
Wtóruje mu wicemarszałek Michał Rado: – Chcemy tę górę przewiercić.
Choć samochodowa trasa z Karpacza do Pecu to ok. 40 km i 45 minut jazdy po krętych drogach, w linii prostej dzieli je zaledwie 15 km. Tunel znacznie skróciłby czas podróży – ale cena za taką wygodę będzie wysoka, także dosłownie.
Dla porównania: budowa 4-kilometrowego tunelu pod Pisarzową kosztuje 750 mln zł. Projekt pod Śnieżką, w samym sercu Karkonoskiego Parku Narodowego, byłby prawdopodobnie znacznie droższy – i znacznie trudniejszy do zrealizowania.