
Zdjęcie ilustracyjne.
20-letni mieszkaniec łódzkiej Górnej trafił do szpitala po tym, jak został pogryziony przez psy stróżujące. Niestety, jego ośmioletni jamnik Brutus nie przeżył ataku. Do dramatycznego zdarzenia doszło w środę po godzinie 17 na ul. Topolowej. Życie młodemu mężczyźnie uratowała szybka reakcja jednego z sąsiadów.
Podczas spaceru Brutus podszedł do ogrodzenia jednej z posesji. W tym momencie wybiegły dwa owczarki niemieckie i rzuciły się na niego. – Próbowałem ratować psa, ale zwierzęta były niezwykle agresywne – relacjonuje właściciel. – Na szczęście jeden z sąsiadów wracających z pracy wciągnął mnie na swoją posesję, bo byłem cały zakrwawiony i osłabiony.
Przechodząca ulicą kobieta natychmiast powiadomiła służby. Na miejsce przyjechało pogotowie i policja. Poszkodowany mężczyzna został przewieziony do szpitalnego oddziału ratunkowego, gdzie lekarze zajęli się ranami na jego ręce i nodze.
Ojciec poszkodowanego zawiózł Brutusa do weterynarza, jednak stan psa gwałtownie się pogorszył. – W nocy bardzo cierpiał, a nad ranem odszedł – mówi przez łzy jego opiekun. – To był łagodny, wierny pies. Nie mogę pogodzić się z tym, co się wydarzyło.
Jak poinformowała rzeczniczka łódzkiej policji, podkom. Kamila Sowińska, owczarki wydostały się z posesji podczas nieobecności właścicieli. Psy były zaszczepione. Sprawa została zakwalifikowana jako wykroczenie dotyczące niezachowania należytej ostrożności i stworzenia zagrożenia dla zdrowia i życia. Poszkodowany może dodatkowo złożyć zawiadomienie o przestępstwie.
dzienniklodzki.pl