W poszukiwaniu świata, takiego jakim powinien być…

Fot. DALL-E/kmz

To nie będzie poradnik ani tym bardziej namawianie do emigracji. Bo taki wyjazd jest decyzją indywidualną, bardzo poważną, zmieniającą całe życie. Czasem nawet katastrofalną w skutkach, częściej jednak wyzwalającą nowe możliwości. A więc to raczej próba innego spojrzenia na świat, na nowe wyzwania, nowe kultury, wartości, krajobrazy i przede wszystkim na innych ludzi. 

Pojęcie „emigracja”, wywodzi się od łacińskiego słowa „emigratio”, co oznacza opuszczenie ojczyzny. Emigracja może być czasowa albo trwała, dobrowolna lub przymusowa. Również jej powody mogą być bardzo różne. Bywa, że ma oblicze polityczne, zarobkowe, religijne lub rodzinne. Wybór życia na obczyźnie może mieć także osobiste przyczyny – na przykład poszukiwanie nowych perspektyw zawodowych, chęci zmiany otoczenia lub po prostu pogoni za przygodami w obcym kraju.

W wieku XXI emigracja stała się zjawiskiem globalnym. Obecne „wędrówki ludów” różnią się jednak znacząco od tych z poprzednich epok. Dzięki rozwojowi technologii, telekomunikacji i globalizacji nie oznaczają – przynajmniej dla dobrowolnych tułaczy – całkowitego zerwania z miejscem urodzenia, tęsknoty za nim i izolacji.

Inaczej jest oczywiście w przypadku uciekinierów wojennych, banitów politycznych czy nomadów ekonomicznych. Ich decyzje o wyjeździe implikują najczęściej wojny, konflikty polityczne, katastrofy naturalne i sytuacje kryzysowe. Tacy ludzie szukają schronienia, bezpieczeństwa, stabilności i lepszych warunków bytowych. Stąd fale „nachodźców” do Unii Europejskiej – z Azji środkowej, z Bliskiego Wschodu i z Ukrainy. Albo z Meksyku do USA. Ale to osobny temat…

W ostatnim stuleciu emigracja nie jest już zjawiskiem nieodwracalnym, drogą w jedną stronę. Stała się bardziej dostępna. Rozwój transportu lotniczego, cyfrowych środków komunikacji i wzrost ogólnego poziomu życia na świecie, zachęca do wyjazdu z ojczyzn obywateli wielu krajów wysokorozwiniętych. Ludzie ci poszukują nie tylko pracy, ale także tańszej edukacji, doświadczeń kulturowych czy lepszego standardu życia na emeryturze. W aspekcie społecznym, przemieszczanie się pomiędzy państwami czy kontynentami, sprzyja wymianie kulturowej i zwiększa porozumienie między różnymi społecznościami. Nie zawsze bowiem „wielokulturowość”, jaką znamy z wielkich miast Francji, Wielkiej Brytanii czy Niemiec, oznacza wzrost przestępczości, kryzysy etniczne i religijne.

Ekspaci z państw zachodnich są przykładem tego, że imigracja może wzbogacać kulturowy i gospodarczy krajobraz „nowych ojczyzn”. Że może oferować ich mieszkańcom znaczące korzyści – dostarczać fundusze, technologie, kompetencje. I że daje szansę na budowę bardziej otwartych, zintegrowanych i dynamicznych społeczeństw. I to na warunkach tubylców, to znaczy według ich zasad i ich norm prawnych.

Wyspiarskie raje nie dla wszystkich

Władze wielu państw rozwijających się aktywnie zachęcają zamożnych, wykwalifikowanych Europejczyków do osiedlania się w swoich granicach. Tworzą specjalne programy dla cudzoziemskich pracowników, ich rodzin, a nawet dla seniorów. Wśród nich najbardziej atrakcyjne są Seszele, Malediwy, Zanzibar, Bali, Fidżi, Karaiby i Mauritius. Te oceaniczne wyspy oferują nie tylko wieczne lato lecz także bezpieczeństwo i stabilność.

W każdym z tych państw polityka imigracyjna jest nieco inna. Zależy głównie od kondycji gospodarczej i lokalnej specyfiki. Na przykład położone na Oceanie Indyjskim Seszele, będąc małym państwem wyspiarskim, stosują dość restrykcyjną politykę imigracyjną w kontekście długoterminowego pobytu i pracy. Większość imigrantów musi posiadać specjalne wizy, które są wydawane wyłącznie na podstawie konkretnych ofert pracy. Tu ekspaci znajdują zatrudnienie głównie w branży turystycznej, hotelarskiej i usługowej. Są to najczęściej wykwalifikowani obywatele Indii, Sri Lanki, Filipin i krajów afrykańskich. Państwo zapewnia im nienajgorsze warunki życia i relatywnie wysokie zarobki, dzięki czemu imigranci szybko się aklimatyzują. Jednak, nie chcąc doprowadzać do nadmiernego wzrostu liczby imigrantów, władze wprowadziły przepisy dotyczące zakupu nieruchomości przez cudzoziemców. Zakup taki jest wprawdzie możliwy, ale wiąże się z wysokimi opłatami.

Podobnie jest na oddalonych o dwa tysiące kilometrów na wschód od Seszeli Malediwach. Również ta republika obficie korzysta z pracy imigrantów – przeważnie z krajów Azji Południowej, takich jak Bangladesz, Indie czy Sri Lanka. Cudzoziemcy zatrudniani są głównie w hotelach, restauracjach, na budowach i w usługach. I pomimo, że odgrywają kluczową rolę w budowaniu gospodarki narodowej, ich obecność reguluje restrykcyjne prawo imigracyjne. Dlatego większość przybyszów przebywa na wyspach na podstawie krótkoterminowych wiz pracowniczych – przy czym, możliwości uzyskania stałego pobytu i zakupu nieruchomości są mocno ograniczone.

Z kolei Zanzibar, będący częścią Zjednoczonej Republiki Tanzanii, to miejsce, które przyciąga głównie zamożnych seniorów z Europy Zachodniej, pragnących spędzić jesień życia na malowniczych plażach. Dla nich właśnie rząd Tanzanii stworzył przepisy umożliwiające kupno nieruchomości. Rezydenci Zanzibaru nie mogą jednak posiadać gruntów na zasadzie pełnej własności. Lokalne prawo zakłada jedynie możliwość użytkowania wieczystego – okres dzierżawy zwykle wynosi od 33 do 99 lat, ale po jej wygaśnięciu istnieje możliwość odnowienia umowy.

Podobnie jest na indonezyjskiej wyspie Bali. Tu, tak samo jak w całej Indonezji, również istnieją ograniczenia dotyczące własności gruntów – cudzoziemcom oferuje się jedynie prawo użytkowania nieruchomości na określony czas, zwykle na 25 do 30 lat z możliwością prolongaty. Przepisy pozwalają ekspatom na budowę domu lub innego obiektu na wynajętej ziemi, ale nie wolno im posiadać gruntów na zasadzie pełnej własności. Taka możliwość zarezerwowana jest wyłącznie dla obywateli Indonezji.

Prawo pobytu za inwestycję

Na zakup nieruchomości obcokrajowcom zezwala natomiast rząd Fidżi. W tym pacyficznym raju obowiązuje jednak szereg ograniczeń – cudzoziemcom nie wolno na przykład kupować ziemi należącej do rdzennej społeczności Fidżyjczyków. A jest to spore ograniczenie, bo tego rodzaju grunty stanowią aż 83% całkowitej powierzchni wysp. Podobnie jak w innych republikach pacyficznych, imigranci mogą nabywać prawo do użytkowania gruntów na zasadzie dzierżawy długoterminowej. Umowy najmu zawierane są na okres nie dłuższy niż 99 lat – w zależności od lokalizacji i rodzaju nieruchomości.

Dużo łatwiej kupić posiadłość na Karaibach. Tu, poszczególne republiki oferują cudzoziemcom szerokie możliwości, zarówno zakupu nieruchomości jak i uzyskania obywatelstwa. Sposobem na uzyskanie stałego pobytu są inwestycje – tzw. programy „obywatelstwo przez inwestycje” (CBI). W części krajów proces uzyskania zgody jest szybki i przejrzysty, podczas gdy w innych może wymagać wielu pozwoleń, rejestracji lub nawet zezwolenia instytucji rządowych. Szczególne ułatwienia dają ekspatom republiki Saint Kitts i Nevis, Dominika, Grenada, Saint Lucia oraz i Antigua i Barbuda.

Prekursorem tego rodzaju osadnictwa jest Federacja Saint Kitts i Nevis, oferująca jedną z najszybszych ścieżek do obywatelstwa – nawet w ciągu paru miesięcy. Inwestycja może obejmować zakup nieruchomości lub wpłatę na któryś z funduszy rządowych. Program ten jest popularny ze względu na swoją efektywność i szerokie możliwości podróżowania bez wizy. Również, położona zaledwie 200 kilometrów na północ od wybrzeży Wenezueli, Grenada ma swój unikatowy program CBI. Jego uczestnicy mogą otrzymać tzw. wizę E-2, która daje inwestorom i ich rodzinom możliwość prowadzenia biznesu i zamieszkania w Stanach Zjednoczonych. Obywatelstwo tego kraju otrzymuje się po dokonaniu zakupu nieruchomości lub wpłaceniu odpowiedniej sumy na fundusz narodowy.

Na tle wyspiarskich rajów najbardziej wyróżnia się jednak Mauritius. Ta, licząca niewiele ponad 1,2 mln mieszkańców, republika leży na turkusowych wodach Oceanu Indyjskiego, około 2000 km na wschód od wybrzeży Mozambiku. Malownicze wyspy są ulubionym miejscem wypoczynku Europejczyków, Amerykanów, Azjatów i Afrykanerów z RPA. Magnes stanowią dla nich nie tylko bogactwo krajobrazów i hindusko-postkolonialna mozaika kulturowa, lecz przede wszystkim stabilność polityczna i gospodarcza kraju. Dodatkową zachętą dla imigrantów są niskie podatki i atrakcyjne programy inwestycyjne, umożliwiające pobyt stały.

Wysoka stopa zwrotu

W przeciwieństwie do wielu egzotycznych lokalizacji, w których biurokracja i korupcja są nieodłącznymi elementami procesu zakupu nieruchomości, Mauritius oferuje w tym zakresie wyjątkowo przejrzyste procedury. I to właśnie czyni z wyspy prawdziwy raj dla imigrantów, poszukujących harmonijnego połączenia biznesowych możliwości, wysokiej jakości życia i niezakłóconej urody naturalnego środowiska. W tym kontekście, Mauritius od kilku dekad wyznacza standardy, do których inne afrykańskie państwa dopiero aspirują.

Rząd Republiki Mauritiusu oferuje zagranicznym inwestorom kilka innowacyjnych programów. Najważniejsze z nich to Integrated Resort Scheme (IRS) i Property Development Scheme (PDS). Programy te umożliwiają zakup nieruchomości, dając jednocześnie prawo uzyskania stałego pobytu.

Integrated Resort Scheme – to program, który umożliwia cudzoziemcom zakup luksusowych willi i apartamentów w zintegrowanych kurortach, oferujących wiele udogodnień, takich jak pola golfowe, spa, mariny czy centra konferencyjne. Cena nieruchomości w ramach tego programu musi wynosić co najmniej 500 tys. dolarów. Cudzoziemcy, którzy kupią nieruchomość w ramach IRS, otrzymują automatycznie zezwolenie na pobyt na Mauritiusie.

Drugim programem dla cudzoziemców jest Property Development Scheme. Program ten umożliwia cudzoziemcom zakup nieruchomości w zrównoważonych i zdywersyfikowanych projektach deweloperskich, oferujących mieszkalne, komercyjne i rekreacyjne obiekty. Inwestycja w nieruchomości w ramach tego programu musi wynosić co najmniej 375 tys. dolarów. Również w tym przypadku obcokrajowcy, którzy wezmą udział w programie PDS otrzymają automatycznie zezwolenie na pobyt stały na wyspie.

Nie są to oczywiście sumy małe, ale zyski mogą być wyjątkowe. Średnia stopa zwrotu z inwestycji (ROI) w nieruchomości turystyczne na wynajem krótkoterminowy może zaskoczyć nawet doświadczonych przedsiębiorców. Przykładowo w Polsce przeciętna stopa zwrotu z wynajmu mieszkania wynosi od 2,4 do 4,2 proc. – i to tylko w przypadku, jeśli inwestycja była w pełni finansowana gotówką. Tu ten sam wskaźnik wynosi od 5 do 15 proc. w skali roku. Oczywiście w zależności od lokalizacji nieruchomości, jej standardu, umiejętności zarządzania oraz ogólnej kondycji rynku turystyki w regionie – np. w okresie pandemii cała branża praktycznie się załamała.

Naturalnie najbardziej poszukiwane są nieruchomości położone w popularnych miejscach turystycznych, takich jak Flic en Flac, Grand Baie, Le Morne, Belle Mare, czy Blue Bay. W miejscowościach tych średnia cena za metr kwadratowy wynosi około 5000 euro. One też mają najwyższy potencjał wynajmu i mogą generować szybszy zwrot nakładów. Wyższe stawki wynajmu generują również dodatkowe udogodnienia, takie jak basen, korty, pola golfowe, czy widok na morze i góry.

Istnieją oczywiście miejsca tańsze – na przykład miejscowość Curepipe, położona w środkowej części wyspy, na wysokości ponad 500 metrów nad poziomem morza. To największe miasto na Mauritiusie, oferuje nieruchomości za średnią cenę około 1500 euro za metr kwadratowy. Podobnie jest w sąsiednim Quatre Bornes, będącym centrum handlowym i przemysłowym wyspy. Tutaj średnia cena za metr kwadratowy nieruchomości wynosi około 2000 euro. Niewiele droższy jest Mahebourg, leżący na południowo-wschodnim wybrzeżu, w pobliżu międzynarodowego lotniska. Chętni na osiedlenie się w tym urokliwym, kolonialnym miasteczku muszą liczyć się z kosztem 2,5 tysiąca euro za metr kwadratowy.

O wiele taniej jest na oddalonej o prawie 600 km od Mauritiusa wysepce Rodrigues. Tu średnia cena metra kwadratowego to zaledwie 1000 euro. Różnica ta wynika z faktu, że Rodrigues jest znacznie słabiej rozwiniętą wyspą niż Mauritius. Ta część republiki jest także mniej popularna wśród turystów i inwestorów. Ponadto, obcokrajowcy muszą tu uzyskać specjalne zezwolenie na zakup domu od lokalnego rządu Rodrigues.

Mauritius – raj na ziemi

Zagraniczne inwestycje przynoszą szereg korzyści również wyspiarzom. Właśnie dzięki nim Mauritius posiada stabilną, szybko rozwijającą się gospodarkę i wzorowany na zachodnich demokracjach system polityczny. Te czynniki zapewniają zarówno Maurytyjczykom, jaki i przybyszom poczucie bezpieczeństwa i pewność inwestycji, które w połączeniu z wysokim standardem życia, doskonałą infrastrukturą, nowoczesnymi usługami medycznymi i tradycyjną gościnnością, czyni to miejsce prawdziwym rajem.

Życie na Mauritiusie nie różni się znacząco od tego, co oferuje Europa. Można tu znaleźć wszystko, co potrzebne do codziennego funkcjonowania – szpitale, szkoły, uniwersytety, teatry, centra handlowe. A po pracy można skorzystać z wielu form rozrywki i rekreacji – z pól golfowych, safari, parków i muzeów. Nie wspominając o głównej atrakcji wyspy – niesamowitej przyrodzie z jej egzotycznymi zwierzętami, endemiczną roślinnością i bajecznymi krajobrazami.

Może to zabrzmi naiwnie, ale wierzę, że emigracja może być szansą dla tych wszystkich, którzy mają dosyć polityki, konsumpcjonizmu, straszenia ociepleniem klimatu i kolejnymi pandemiami. Szansą na lepsze i spokojniejsze życie, na to, żeby poznać, zrozumieć i polubić świat. Takim, jakim powinien być.

autor: Krzysztof Maria Załuski

W berlińskim oddziale Instytutu Pileckiego zostanie otwarta nowa wystawa stała poświęcona patronowi placówki

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – O Powstaniu Czerwcowym, rzezi na Woli, rosyjskiej ropie w Szwajcarii i innych tematach krajów DACHL

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – 20% dla AFD, w Niemczech zabraknie 18 milionów pracowników i inne tematy z Austrii i Szwajcarii

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – Niezadowoleni z Scholza Niemcy troszcza sie Polske i szukaja winnych ataku na Nord Stream

My tu gadu-gadu, a tymczasem Szwajcarzy w maju…

My tu gadu-gadu, a Austriacy… Wiedeń 1913 – centrala mocy nieczystych

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!

DACHL, czyli Niemieckie Co Nieco – W szkołach niemieckich rośnie antysemityzm!