
Port handlowy w Świnoujściu.
Ponad 15-metrowy waleń, który 25 lipca został przypadkowo przyholowany do gazoportu w Świnoujściu przez tankowiec dostarczający gaz, w miniony weekend trafił z powrotem na otwarte wody Bałtyku, gdzie został zatopiony. Cała operacja przebiegła za zgodą Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i została w całości sfinansowana przez właściciela jednostki.
Martwego ssaka, dryfującego w wodach portowych, zabezpieczono tuż po zauważeniu. W piątek umieszczono go na pokładzie specjalistycznej jednostki, a następnego dnia o świcie przewieziono kilka mil od brzegu i zatopiono na głębokości kilkunastu metrów w Zatoce Pomorskiej – poinformowała Ewa Wieczorek z Urzędu Morskiego w Szczecinie.
Akcja została przeprowadzona w dyskretny sposób. Ciało ważyło około 12 ton i nie było kompletne. Jak wyjaśniła Wieczorek, zaawansowany proces rozkładu sprawiał, że manipulowanie zwłokami było ryzykowne, dlatego postawiono na szybkie i bezpieczne działanie.
Prof. Andrzej Ossowski z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, obecny podczas operacji, potwierdził, że szczątki znajdowały się w wodzie od kilku tygodni, a może nawet miesięcy. – Próbowaliśmy pobrać próbki do badań genetycznych, ale istniało niebezpieczeństwo, że waleń dosłownie „eksploduje” – zaznaczył.
Zdaniem naukowca zatopienie zwierzęcia było najlepszym możliwym rozwiązaniem, ponieważ szczątki nie nadawały się do badań, choć zainteresowanie nimi wykazywał m.in. Woliński Park Narodowy. – W naturze taki materiał staje się pożywką dla morskich organizmów i elementem lokalnego ekosystemu, przypominającym rafę koralową – dodał Ossowski.
Ostatecznej identyfikacji gatunku nie dokonano. Początkowo podejrzewano, że może to być płetwal karłowaty, jednak rozmiary zwierzęcia wykluczyły tę hipotezę. W dokumentach RDOŚ widnieje zapis „waleń – pozostałe gatunki”.
Nie jest również jasne, skąd wieloryb został przywleczony. Według wstępnych przypuszczeń WWF Polska mógł pochodzić z rejonu Cieśnin Duńskich, jednak ustalenie dokładnego miejsca jego śmierci może być trudne.
Ssak został zauważony wciśnięty w dziób tankowca, a zsunął się dopiero podczas manewrów w porcie. Incydent nie wpłynął na pracę terminala LNG – po jego usunięciu dostawy gazu przebiegały zgodnie z harmonogramem.
24kurier.pl


