
W środę, 16 kwietnia około godziny 17:00, w miejscowości Groń (gmina Bukowina Tatrzańska) doszło do poważnego wypadku. W wyniku zderzenia rowerzysty z samochodem ciężarowym ciężko ranny został 27-letni mężczyzna. Na miejscu jako pierwsi z pomocą ruszyli świadkowie, a następnie strażacy z miejscowej OSP oraz zespół ratownictwa medycznego z Bukowiny Tatrzańskiej.
Mimo intensywnej reanimacji prowadzonej najpierw przez osoby postronne, potem przez służby ratownicze, a następnie także podczas transportu do szpitala w Nowym Targu, życia rowerzysty nie udało się uratować. Zgon stwierdzono w placówce.
Po tragicznym zdarzeniu pojawiły się wątpliwości dotyczące przebiegu akcji ratunkowej. Anonimowy informator, który skontaktował się z redakcją Onetu, zasugerował, że mogło dojść do błędu medycznego – według niego ratownicy mieli nieprawidłowo zaintubować poszkodowanego, umieszczając rurkę nie w drogach oddechowych, a w żołądku. To, jego zdaniem, mogło pogorszyć stan pacjenta.
Do tych zarzutów odniósł się Paweł Mickowski, koordynator zespołów ratownictwa medycznego z Zakopanego. Zapewnił, że intubacja została przeprowadzona prawidłowo, o czym świadczyły wyniki z kapnometru oraz osłuchiwanie klatki piersiowej pacjenta. Podkreślił również, że ratownicy biorący udział w akcji są doświadczonymi i wysoko wykwalifikowanymi specjalistami.
Mimo to, według dyrektora Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego w Nowym Targu, lekarz przyjmujący pacjenta odnotował w dokumentacji nieprawidłowość związaną z rurką intubacyjną. Miało do niej dojść podczas przenoszenia pacjenta z karetki na oddział ratunkowy – butla z tlenem, umieszczona między nogami poszkodowanego, spadła z noszy, co mogło spowodować przemieszczenie się rurki.
– Reanimacja była prowadzona w ruchu, a nie w warunkach sali operacyjnej. Na pacjencie znajdował się respirator, defibrylator i butla tlenowa. Ratowników było dwóch. Doszło do incydentu, który mógł wpłynąć na przesunięcie rurki. Po wejściu na SOR anestezjolog skorygował jej położenie – wyjaśnił Mickowski.
Zgon 27-latka został oficjalnie stwierdzony po około 10 minutach od przyjęcia na oddział, mimo trwających do końca prób resuscytacji.
Sprawą zajmuje się teraz prokuratura w Zakopanem, która zleciła sekcję zwłok oraz zabezpieczenie monitoringu szpitalnego. Nagrania mają wyjaśnić, czy rzeczywiście doszło do incydentu związanego ze spadającą butlą i czy miał on wpływ na stan pacjenta.
Koordynator ratowników zwraca uwagę, że w sytuacjach ekstremalnych, przy dużym stresie i działaniu pod presją czasu, zdarzają się nieprzewidziane trudności. Zapewnia jednak, że wszystkie działania były prowadzone zgodnie z procedurami i w maksymalnym zaangażowaniu o życie poszkodowanego.
gazetakrakowska.pl