
Bytom – kiedyś górnicza potęga, dziś miasto, które dosłownie znika pod ziemią. Tylko w ostatnich dziesięciu latach w niektórych rejonach teren obniżył się aż o 7 metrów.
Dr Maksymilian Solarski z Uniwersytetu Śląskiego alarmuje: osiadanie gruntu dotyczy niemal 70 proc. zabudowy miasta. Przyczyną jest metoda eksploatacji węgla, która nie zakłada wypełniania pustek po wyrobiskach. Efekt? Miasto regularnie traci grunt pod nogami – także dosłownie.
W latach 50. w okolicy działało kilkanaście kopalń. Dziś zostały dwie, ale problem pozostał – również dlatego, że nie wiadomo, gdzie dokładnie przebiegały dawne wyrobiska. Zdarzają się nawet gwałtowne zapadnięcia terenu – jak w 2011 roku w dzielnicy Karb, gdzie ewakuowano kilkaset osób.
– Bytom stał się zakładnikiem własnej przeszłości – podsumowuje Solarski.
Czy miasto czeka los szwedzkiej Kiruny, którą trzeba przenieść? Czas pokaże – ale ziemia nie przestaje się tam ruszać.
it/interia.pl
