Na Łysej Górze w Górach Świętokrzyskich znajduje się pobenedyktyńskie opactwo Święty Krzyż. Do czasu potopu to było najważniejsze sanktuarium w Rzeczypospolitej. Z miejscem tym związanych jest szereg legend. Kto nie zna legendy o czarownicach latających na miotłach na sabat na Łysej Górze. W kronice Jana Długosza można przeczytać, że na szczycie góry w czasach pogańskich znajdowała się bożnica, gdzie czczono bóstwa słowiańskie: Świst, Poświst, Pogoda. Według innych źródeł czczono tu bożków Lelum i Polelum.
W Nowej Słupi na początku drogi wiodącej na Święty Krzyż znajduje się kamienny posąg zwany Emerykiem. Według legendy pewien rycerz postanowił pielgrzymować do wszystkich cudownych miejsc na świecie. Swoją pielgrzymkę postanowił zakończyć na Świętym Krzyżu. Gdy przybył do Nowej Słupi, niewielkiej osady leżącej u stóp Świętego Krzyża, chwalił się mieszkańcom, że jest najbardziej pobożnym człowiekiem na ziemi. Drogę od osady do klasztoru postanowił przebyć na kolanach. Razem z nim maszerowali mieszkańcy osady. Gdy dotarli na skraj puszczy, usłyszeli bicie klasztornych dzwonów. Mieszkańcy osady zatrzymali się zdziwieni, bo nie była to pora nabożeństwa. Wtedy pielgrzym powiedział z wielką pychą, że dzwony klasztorne biją na jego powitanie i w ten sposób oddają mu cześć. Gdy tylko to wyrzekł na oczach przerażonych mieszkańców został ukarany za swą pychę i zamienił się w kamienny posąg.
Od tej pory kamienny posąg pokutuje za swój grzech. Co roku posuwa się w stronę klasztoru o ziarenko piasku. Gdy dotrze do klasztoru, to zakończy się wtedy jego pokuta i nastąpi koniec świata. Z tego miejsca do klasztoru jest około 2 km, więc kamienny posąg musi jeszcze jakiś czas pokutować.
Data fundacji klasztoru nie jest dokładnie znana. Według tradycji benedyktyńskiej opisanej przez Długosza opactwo założył w 1006 roku Bolesław Chrobry. Według legendy królewicz węgierski święty Emeryk, syn króla węgierskiego Stefana I Świętego przybył do Polski w 1006 roku. Na podróż otrzymał od ojca relikwie Świętego Krzyża, które go miały strzec w podróży. Będąc w Górach Świętokrzyskich wybrał się na polowanie. Nagle Emerykowi ukazał się olbrzymi jeleń. W pogoni za nim książę oddalił się od orszaku. Jeleń wpadł w gęste zarośla, a jego rogi zaplątały się w gałęziach. Królewicz wyciągnął strzałę, napiął łuk i nagle między rogami jelenia ukazał się świecący krzyż. Księciu ukazał się anioł, który mu wskazał drogę do budowanego właśnie klasztoru i nakazał tam złożyć relikwie Świętego Krzyża.
Na pamiątkę klasztor, a potem wzgórze zaczęto nazywać Świętym Krzyżem. Od opactwa pochodzi nazwa Gór Świętokrzyskich oraz województwa świętokrzyskiego. Tyle legenda o relikwiach Świętego Krzyża. Z faktami historycznymi nie pokrywa się całkowicie, bowiem Emeryk urodził się w 1007 roku. Ale mógł przecież później odwiedzić Polskę. W “Roczniku Świętokrzyskim” podano, że Emeryk przybył do Polski, aby pojąć za żonę córkę polskiego króla, Mieszka II. Tak to legenda miesza się z faktami historycznymi.
Przez kilkaset lat Święty Krzyż był najważniejszym sanktuarium w Polsce. Do tego miejsca odbywano liczne pielgrzymki. Przybywali tu zwykli ludzie, rycerstwo, możne rody, biskupi i królowie polscy. Władysław Jagiełło pielgrzymował tutaj pieszo z Nowej Słupi siedem razy. Był w klasztorze na Świętym Krzyżu, gdy jechał do Krakowa na chrzest i koronację. Tutaj też modlił się przez dwa dni przed bitwą pod Grunwaldem.
Równie siedmiokrotnie pielgrzymował tu Kazimierz Jagiellończyk. Na Świętym Krzyżu przebywali także królowie: Jan Olbracht, Zygmunt Stary, Zygmunt III Waza, Władysław IV, Jan Kazimierz oraz Michał Korybut Wiśniowiecki. W krypcie kaplicy Oleśnickich złożone jest zmumifikowane ciało. Przez kilkaset lat uważano, że leży tu pochowany książę Jeremi Wiśniowiecki. Mumia jest dostępna do oglądania.
Książę Jeremi, wielki wódz wsławił się na wojnie z Kozakami. To o nim opowiada na kartach swej powieści “Ogniem i mieczem” Henryk Sienkiewicz. Jednak ostatnie badania naukowców przeczą tezie, że złożone tu ciało to szczątki księcia Jeremiego Wiśniowieckiego.
Na przełomie XV i XVI wieku wybudowano tutaj jedną z pierwszych dróg krzyżowych w Polsce. Opactwo w swej tysiącletniej historii wielokrotnie było napadane, rabowane i niszczone. Jednak dzięki hojnym fundatorom opactwo podnosiło się zawsze ze zniszczeń. Herby fundatorów umieszczone są w sklepieniach krużganków. Najwięcej zniszczeń nastąpiło po kasacie zakonu, po rozbiorach Polski.
W 1819 roku na mocy dekretu prymasa, na podstawie bulli papieskiej, zabudowania opactwa zostały przekazane skarbowi Królestwa Polskiego. Przybyły tutaj komisarz stwierdził, że biblioteka zakonna została obrabowana z najbardziej wartościowych ksiąg. Przez cały czas zaborów przybywały tu liczne pielgrzymki, które często przybierały postać patriotycznych manifestacji.
W opuszczonych budynkach władze carskie utworzyły tu w 1864 roku ciężkie więzienie, które istniało do 1939 roku. Od 1918 roku było tu polskie więzienie – tu przebywał m.in. Stefan Bandera. W 1936 roku przybyli tutaj zakonnicy Misjonarze Oblaci Marii Niepokalanej. Przejęli w posiadanie część budynków, jednak wojna przerwała prace nad odrodzeniem klasztoru.
W czasie II wojny światowej w 1941 roku Niemcy utworzyli tu obóz, gdzie w strasznych warunkach trzymano tu jeńców radzieckich. Ponad 6000 jeńców zmarło tutaj śmiercią głodową. Jak straszne tu były warunki potwierdza zachowana fotografia, na której widnieje napis wykonany przez Niemców: “Kanibalizm będzie karany rozstrzelaniem”. Zbiorowa mogiła zmarłych jeńców znajduje się na polanie pod samym szczytem.
Po wojnie rozpoczęto natychmiast prace przy odbudowie zabytku. Zaczęto od dachów i krużganków, które zostały uszkodzone podczas bombardowania w 1939 roku. Odbudowa trwa do dzisiaj. W jednym skrzydle budynków klasztornych umieszczono tu muzeum Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Święty Krzyż w swej tysiącletniej historii odzwierciedla dzieje Polski. W radosnych chwilach po zwycięskich bitwach składano tu modły dziękczynne oraz cenne wota. Po klęskach narodowych klasztor był niszczony przez najeźdźców, ale zawsze został odbudowany. To jedno z najważniejszych sanktuariów w Polsce.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Czerwiński