
12 listopada w jednorodzinnym domu przy ul. Kwiatowej w Chełmnie doszło do potężnej eksplozji, po której wybuchł pożar. W zdarzeniu zginął 42-letni mężczyzna, który na własną rękę zajmował się przeróbkami sprzętu w piwnicy. Śledczy nie wykluczają, że cała okolica mogła znaleźć się w poważnym niebezpieczeństwie. To dramat, który powinien pełnić rolę ostrzeżenia dla osób gromadzących w domach łatwopalne substancje i eksperymentujących bez odpowiednich zabezpieczeń.
O samym pożarze informowano już wcześniej, jednak nowe ustalenia prokuratury rzucają światło na kulisy tragedii i pokazują, jak niewiele brakowało do jeszcze większego nieszczęścia.
W piwnicy przechowywał materiały, które mogły wywołać katastrofę
Zgodnie z informacjami podanymi przez prokurator Izabelę Oliver z Prokuratury Okręgowej w Toruniu, mężczyzna był pasjonatem majsterkowania. W piwnicy trzymał duże ilości sprzętu – zarówno mechanicznego, jak i elektronicznego – oraz różnego rodzaju palniki, szlifierki i materiały, które sam przerabiał. Wśród nich znajdowały się też substancje łatwopalne, w tym rozpuszczalniki.
W dniu tragedii, po powrocie z pracy, mężczyzna zszedł do piwnicy. Niedługo po godzinie 13 doszło tam do gwałtownego wybuchu.
Eksplozja była na tyle silna, że wyrzuciła w powietrze kratkę deszczową z elewacji budynku, a ta uszkodziła zaparkowany po drugiej stronie ulicy samochód. Po detonacji natychmiast pojawił się ogień.
Służby zabezpieczyły teren, a biegły od pożarów ocenił szkody
Na miejsce skierowano straż pożarną, inspektora nadzoru budowlanego, pogotowie gazowe, policję oraz ratowników medycznych. Po ugaszeniu ognia konstrukcja budynku została sprawdzona, a biegły z zakresu pożarnictwa wstępnie ocenił, że prawdopodobną przyczyną było zapalenie się lotnych gazów nagromadzonych w piwnicy.
Czy zagrożona była cała ulica? Śledczy to sprawdzają
Przesłuchano rodzinę ofiary oraz sąsiadów, którzy ucierpieli materialnie – uszkodzeniu uległy m.in. ich pojazdy i elewacje budynków. Zabezpieczono nagrania z monitoringu oraz dane z kamer domowych.
Jak informuje prokuratura, powołano biegłego, który ma ustalić, czy siła wybuchu mogła stanowić zagrożenie dla większej liczby osób i mienia o dużej wartości. Na szczęście nikt poza 42-latkiem nie odniósł obrażeń.
Dzień po zdarzeniu wszczęto postępowanie w kierunku sprowadzenia „zdarzenia powszechnie niebezpiecznego”, o czym mówi art. 163 Kodeksu karnego. Mimo że potencjalny sprawca nie żyje, śledztwo musi zostać zakończone – konieczne jest ustalenie dokładnych okoliczności, przyczyn i przebiegu całego dramatu.
gloswielkopolski.pl


