Foto: PAP/Bartłomiej Zborowski
Aleksander Doba, który w sobotę skończył 71 lat, a niedawno po raz trzeci przepłynął kajakiem Atlantyk z Ameryki do Europy przyznał, że spełnił też marzenie i… pogłaskał rekina. Jak podkreśłił, wiek nie ma znaczenia, jeśli chce się realizować swoje pragnienia.
“Postawiłem sobie wysoko poprzeczkę i jeszcze przed pierwszą wyprawą, jesienią 2013 roku, planowałem, że pokonam Atlantyk wiosłując kajakiem trzykrotnie. Udało się, jestem szczęśliwy, tym bardziej, że przy okazji spełniłem jeszcze jedno marzenie i pogłaskałem rekina. Trwało to krótko, ale przejechałem dłonią po płetwie. To była chyba dziewczynka, miała ładne oczy…” – opowiadał na spotkaniu z mediami w Warszawie.
Dodał, że podczas tej oraz poprzednich wypraw kilkakrotnie spotykał rekiny i te widoki hamowały jego chęci, aby się wykąpać. Wpadł jednak do wody, gdyż nie zachował ostrożności. Jak ocenił, trzecia próba przepłynięcia oceanu, zgodnie z oczekiwaniami, była najtrudniejsza.
“Ostrzegano mnie, że mogę stracić życie, ale… Ile niebezpieczeństw czyha na ulicy, chodniku czy przystanku, w który może wjechać pijany kierowca. Należałoby nie opuszczać domu, a i tam bywają wybuchy gazu. Do wszystkiego trzeba jednak podchodzić z głową, z rozsądkiem. Dlatego bardzo długo przygotowywałem się do trzeciej wyprawy, słuchałem różnych porad, opinii wielce doświadczonych ludzi. Nie jestem typem, który chodzi na siłownię, ale dbałem o kondycję. Nawet biegałem, chociaż ta forma ruchu początkowo nie bardzo mi odpowiadała” – wyjawił Doba.
Jak zaznaczył, wiele cennych uwag usłyszał od Izabeli Dylewskiej. “Mam również tą satysfakcję, że na wszystkie wyprawy ubrałam Olka od stóp do głowy i ta specjalistyczna odzież dobrze się sprawdziła w różnych warunkach. Chociaż jestem absolwentką poznańskiej AWF, a po zakończeniu kariery w 1998 roku nie zerwałam z kajakarstwem, to jednak coś ciągnęło mnie do rodzinnych tradycji. Babcia była krawcową, wszystkie kobiety w rodzinie także, no i ja również, prawie od 20 lat” – powiedziała PAP dwukrotna brązowa medalistka igrzysk olimpijskich (Seul 1988, Barcelona 1992), pięciokrotna wicemistrzyni świata.
Doba, pytany czego najbardziej się obawiał, odpowiedział że … żony. “Już przed pierwszą wyprawą chciała mi ją wybić z głowy, ale gdy ją rozpocząłem, bardzo mnie wspierała. Podobnie było z drugą, a w przypadku trzeciej bardzo obawiałem się jej reakcji. Odetchnęła, kiedy 3 września wyszedłem cały i zdrowy na ląd we francuskim Le Conquet. Nie będę już jej stresował i na razie spokój z planami. Etap transatlantycki definitywnie zakończyłem. 29 września będzie premiera filmu +Happy Olo – Pogodna Ballada o Olku Dobie+, czekają mnie w najbliższych dniach, tygodniach liczne spotkania. A chciałbym też trochę odpocząć i spędzić czas z rodziną”.
Emeryt Zakładów Chemicznych “Police” wspomniał o różnych, trudnych chwilach, nie tylko na wodzie. “Zmagałem się pięciokrotnie z silnymi sztormami. Przeżyłem na wodzie, a mogłem zginąć… na lądzie. W 2011 roku zostałem zaatakowany w Brazylii, nad Amazonką, przez pięciu bandytów-rabusiów. Byłem pod presją lufy, aż wzięli wszystko, co uznali za cenne. To był najbardziej dramatyczny epizod spośród wszystkich. Wiem, że czuwa nade mną anioł stróż, bo inaczej mnie by tu dziś nie było”.
Jak przyznał, od młodości żyje bardzo aktywnie, ale dopiero w wieku 34 lat zafascynowała go turystyka kajakowa.
“Co mnie napędza? Ciekawość świata. Jest wielki i piękny. Wszystkiego nie zobaczę, a chociaż tyle, ile będę w stanie. Wiek nie ma znaczenia, jeśli chce się realizować swoje pragnienia, marzenia, pasje. Nie namawiam, by płynąć kajakiem przez Atlantyk. Jest tyle innych możliwości, aby przeżywać coś, co zostaje w pamięci na długie lata, daje radość, satysfakcję. I nie zrażajmy się trudnościami, których przezwyciężenie może nas wzmocnić” – powiedział Doba, który płynął 110 dób bez dwóch minut z zatoki Sandy Hook w Nowym Jorku do Le Conquet we Francji, pokonując 8109 km.
Po raz pierwszy emerytowany inżynier mechanik z Polic wystartował ze stolicy Senegalu Dakaru 26 października 2010 roku. Po blisko 99 dniach i przebyciu 5394 km, 2 lutego 2011 roku dotarł do Acarau w Brazylii.
5 października 2013 roku wyruszył z Lizbony. 19 kwietnia 2014 roku postawił nogę na lądzie w New Smyrna Beach na Florydzie. Na oceanie spędził 167 dni, pokonał trasę długości 12 427 km w dwóch etapach, bowiem niekorzystne wiatry na zachodnim Atlantyku wymusiły zawinięcie na Bermudy.
Aleksander Doba urodził się 9 września 1946 roku. Do 1975 mieszkał w Swarzędzu koło Poznania. Ukończył Politechnikę Poznańską, a w 1975 roku osiedlił się z rodziną w Policach. (PAP)