Konsumenci coraz częściej kupują karpie bezpośrednio od producenta, gdzie jest trochę taniej. Nowym zjawiskiem jest też sprzedaż przez internet – część gospodarstw rybackich ma już małe przetwórnie i prowadzi sprzedaż wysyłkową.
Karpie w tym roku podrożały, bo wzrosły ceny różnych produktów niezbędnych do prowadzenia hodowli np. pasz, paliwa czy energii. Drugi powód – to warunki pogodowe. Wiosna była zimna, a to nie sprzyja wzrostowi ryb i wyławiane karpie są mniejsze niż w ciepłych latach – powiedział prezes Towarzystwa Promocji Ryb “Pan Karp” Zbigniew Szczepański.
Zboża, które stanowią podstawowy pokarm dla ryb znacznie podrożały na wiosnę, po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Wojna też wpłynęła na ceny energii i gazu, a to z kolei zwiększyło koszty produkcji. Za patroszoną tuszę ryby trzeba zapłacić ok. 40 zł za kg.
Szczepański przypomniał, że cykl hodowlany karpia wynosi 3 lata, co oznacza, że dopiero w trzecim roku nabiera on wartości handlowej.
W tym roku produkcja będzie podobna do ubiegłorocznej, gdy pozyskano mniej ryb niż wynosi średnia wieloletnia. Produkcja w ub.r. wyniosła 17-18 tys. ton, a trzy lata temu była ona na poziomie 20-21 tys. ton. Dodatkowo raczej nie można tez liczyć na import, gdyż w sąsiednich krajach (Czechy i Węgry) od których kupowaliśmy karpie, także wystąpiły podobne problemy – zaznaczył prezes.
Przy takich cenach, być może konsumenci zmienią nawyki i nie będą kupowali po pół kilograma karpia na osobę, traktowali tej ryby jako główne danie, ale będą kupowali 20 dkg fileta na osobę i będzie on rarytasem na świątecznym stole – ocenił Szczepański.
Prezes zwrócił uwagę, że w tym roku nasiliło się zjawisko sprzedaży bezpośredniej. Większość stawów hodowlanych znajduje się w południowej Polsce m.in. na Śląsku i tam też ta ryba jest najchętniej kupowana. Konsumenci jeżdżą więc na stawy i nabywają ryby prosto od producenta. Tam niewypatroszony karp kosztuje 25-30 zł/kg, czyli może trochę taniej, ale i tak o ponad 60 proc. więcej niż w ubiegłym roku.
(it/pap)