
Tylko niezwykły zbieg okoliczności sprawił, że cztery osoby przeżyły dramatyczny pożar, który nad ranem 30 marca 2025 roku strawił dom na Krzeptówkach w Zakopanem. Ogień odciął mieszkańcom jedyną drogę wyjścia, a strażacy musieli ewakuować ich z wysokości. Od początku było jasne, że pożar nie powstał samoczynnie. Według śledczych odpowiedzialna za jego wywołanie jest 36-letnia Inez M.-K., była urzędniczka magistratu w Zakopanem. Kobieta została skierowana na obserwację psychiatryczną, a biegli nie mają wątpliwości – zamiast więzienia wymaga leczenia w zamkniętym zakładzie.
Pożar na Krzeptówkach — mieszkańcy ewakuowani z płonącego domu
Do tragedii doszło o świcie. Jeden z okolicznych mieszkańców zauważył płomienie wydobywające się z drewnianego domu jednorodzinnego i wezwał pomoc. W chwili wybuchu ognia lokatorzy spali, nieświadomi zagrożenia. Na miejsce szybko dotarły zastępy straży pożarnej i policja.
– Kiedy policjanci pojawili się na miejscu, trwało już gaszenie budynku oraz ewakuacja osób uwięzionych na piętrze. Wszystkie cztery osoby udało się sprowadzić na ziemię przy pomocy drabin i podnośników — relacjonował asp. szt. Roman Wieczorek z zakopiańskiej policji.
Choć nikt nie odniósł poważnych obrażeń, dom został poważnie zniszczony – spłonęła część wnętrza, a resztę zalano podczas akcji gaśniczej.
Śledztwo: pożar był celowy
Biegły z zakresu pożarnictwa bardzo szybko określił, że źródłem ognia była substancja łatwopalna. Mundurowi rozpoczęli dochodzenie, analizując nagrania z monitoringu, przesłuchując świadków i zabezpieczając materiał dowodowy.
– Żmudna analiza dowodów pozwoliła w krótkim czasie wytypować podejrzaną. Już następnego dnia zatrzymano 36-letnią mieszkankę powiatu tatrzańskiego – przekazał rzecznik policji.
Tą osobą okazała się Inez M.-K., wieloletnia była pracownica urzędu miasta. Według śledczych to ona oblała płynem łatwopalnym wejście do domu i podpaliła je, świadomie odcinając drogę ucieczki domownikom.
Początkowo kobieta nie chciała odnosić się do zarzutów. Później przyznała jedynie, że podpaliła drzwi, ale zaprzeczyła zamiarowi skrzywdzenia kogokolwiek.
Biegli: nie była zdolna kierować swoim zachowaniem
Prokuratura zleciła badanie psychiatryczne. Specjaliści ocenili, że w momencie popełnienia czynu kobieta była w stanie całkowicie uniemożliwiającym jej świadome działanie.
– Eksperci orzekli, że podejrzana nie była w stanie właściwie ocenić sytuacji ani kontrolować swojego postępowania. Ich zdaniem istnieje wysokie ryzyko, że bez odpowiedniego leczenia mogłaby ponownie dopuścić się podobnych czynów – poinformowała prok. Justyna Rataj-Mykietyn.
Biegli rekomendują umieszczenie kobiety w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. Nieoficjalnie mówi się, że podłożem tragedii może być nieudaną relacja uczuciowa.
Ofiarą podpalenia była mistrzyni Polski w narciarstwie alpejskim
Spalony dom należał do Sylwii, utytułowanej narciarki — mistrzyni Polski w akademickich mistrzostwach w slalomie. Budynek pełnił nie tylko funkcję mieszkalną, lecz także był źródłem utrzymania rodziny, ponieważ prowadzono tam wynajem sezonowy.
W chwili zdarzenia sportsmenki nie było na miejscu, ale jej syn i synowa musieli uciekać przed szybko rozprzestrzeniającym się ogniem. Płomienie zajęły jedno z pomieszczeń i klatkę schodową, blokując wszystko od środka. Z pomocą przyszli im strażacy.
Zniszczenia są ogromne — rodzina informuje, że dom praktycznie nadaje się tylko do rozbiórki. Na portalu siepomaga.pl zorganizowano zbiórkę na jego odbudowę, w której do tej pory zebrano ponad 175 tysięcy złotych.
– Sylwia zawsze była osobą chętnie angażującą się w inicjatywy dobroczynne. Dziś to ona potrzebuje wsparcia — napisali organizatorzy zbiórki.
fakt.pl


