
To była długa, pełna nadziei i rozczarowań droga. Ale w końcu – po 56 latach posuchy – kibice Legii Warszawa doczekali się mistrzostwa Polski w koszykówce. W niedzielny wieczór (22 czerwca) stołeczna drużyna triumfowała w decydującym, siódmym meczu finału Orlen Basket Ligi. W Lublinie pokonała Start 92:82 i przypieczętowała swój ósmy tytuł mistrzowski w historii.
Zaczęli mocno, wytrzymali presję
Spotkanie w hali Startu rozpoczęło się pod dyktando gości. Legia narzuciła swój rytm i szybko wypracowała dziesięciopunktową przewagę. Na parkiecie błyszczeli liderzy obu zespołów – Kameron McGusty po stronie warszawiaków i Emmanuel Lecomte w barwach lublinian. Start zdołał odrobić straty po przerwie, a na chwilę nawet przejął inicjatywę. Emocje sięgały zenitu, ale końcówka należała bezapelacyjnie do McGusty’ego. Gwiazda Legii zdobywała punkty z najtrudniejszych pozycji, rozdzielała piłki jak maestro batutą, a jego trafienia zza łuku przypieczętowały triumf w ostatnich minutach.
Z czwartego miejsca na szczyt
To był sezon pełen zwrotów akcji. Legia rozpoczęła fazę play-off z czwartej pozycji, bez roli faworyta. Jednak po drodze rozprawiła się najpierw z Anwilem Włocławek (3:0), a potem w finale pokazała charakter i klasę, wygrywając serię ze Startem 4–3. Warto dodać, że trzy lata temu legioniści także grali o złoto, lecz wtedy musieli uznać wyższość Śląska Wrocław. Wówczas trenerem Legii był Wojciech Kamiński – ten sam, który teraz… prowadził Start Lublin.
Nowy trener, nowa energia
Heiko Rannula, Estończyk, który objął Legię w marcu po zwolnieniu Ivicy Skelina, stanął przed niełatwym zadaniem. W krótkim czasie musiał odbudować drużynę psychicznie i taktycznie. Początki nie były łatwe – jak sam przyznał, nie od razu „zaiskrzyło”. Ale efekty przyszły szybciej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Jego zespół zyskał to, czego brakowało wcześniej – spójność, ducha i pewność siebie.
Złoto na przekór wszystkiemu
Obie drużyny, zarówno Legia, jak i Start, były rewelacją fazy play-off. Lublinianie wyeliminowali broniący tytułu Trefl Sopot (3:2), a warszawianie rozbili Anwil bez straty meczu. Finał był godnym ukoronowaniem niesamowitego sezonu – pełnego zaskoczeń, emocji i koszykarskiej jakości. A dla Legii? Spełnieniem marzeń pokolenia kibiców, którzy na to złoto czekali od 1969 roku.
se.pl