Kryminalny Śląsk: Martyn Portasz – największy wróg szlachty

Z pochodzenia był Węgrem lub Słowakiem, ale Żywiecczyznę upodobał sobie najbardziej. Nazywano go Dzigosikiem, być może od węgierskiego określenia “csikos”. Współcześnie to nazwa madziarskiego przysmaku czyli półsuchej, wędzonej kiełbasy, ale dawniej tak wołano na pasterzy lub bardziej pejoratywnie – koniokradów. Dzigosik czyli de facto niejaki Martyn (Marcin) Portasz, to także jeden z nielicznych zbójników, którego przed oblicze sprawiedliwości doprowadzili nie żandarmii, strażnicy czy hajducy a “zwykli obywatele” czyli beskidzcy górale…

Portasz urodził się we wsi Bysterec czyli Bystrzyca. Historycy do dziś spierają się czy była to słowacka wieś Bystrzyca leżąca nieopodal Dolnego Kubina na Orawie, czy może węgierska osada o tej samej nazwie znad jeziora Tisza. Data jego urodzin nie jest znana, jego nazwisko pojawia się w sądowych dokumentach po roku 1680. Martyn Portasz był już wówczas dojrzałym mężczyzną, przewodzącym “kompanii” liczącej blisko 30 zbójników. Niewiadomo czy Portasz miał jakieś doświadczenie militarne, fakt faktem, że jego banda była zorganizowana na wojskową modłę. Wiadomo, że oprócz “wodza naczelnego” czyli Dzigosika, w jej skład wchodziło przynajmniej dwóch “dziesiętników” – juhas Maciej Wakuła z Rycerki i nieco bardziej tajemniczy Jan Gierczuga. Portasz trzymał “podopiecznych” krótko, żądając bezwzględnej lojalności. Na jego polecenie, zbóje w “wolnych chwilach” ćwiczyli walkę wręcz i strzelanie do celu. Zyski z napadów dzielono “po równo” między wszystkich członków “kompanii”. Tak przynajmniej zeznawali przed egzekucją bracia Jakub i Juraj Luptakowie po tym jak w ciągu tygodnia wraz z bandą Dzigosika obrabowali dwa szlacheckie majątki. Za kolejny, trzeci – samowolny i nieuzgodniony napad na dworek nieopodal Trenczyna, “wódz” ukarał ich chłostą i wyrzucił z “oddziału”…

Zanim banda Dzigosika zaczęła terroryzować Żywiec i okolice, grasowała na terenie Węgier, Austrii i Czech, wędrując w stronę Beskidu Żywieckiego. Portasz mógł uchodzić za “śląskiego Robin Hooda” – jego ulubionym celem były bowiem dworki i majątki szlacheckie, które rabował bezlitośnie. Sęk w tym, że rzadko się z kimkolwiek, oprócz kompanów, owymi łupami dzielił. Do tego był, nawet jak na tamte czasy – “okrutnikiem”,  bezlitosnym zabójcą – rajdy jego “kompanii” znaczyły zgliszcza i ciała zamordowanych ofiar. Wydaje się, że nie chodziło o “zacieranie śladów”. Portasz najwyraźniej nie przepadał za “lepiej urodzonymi” i zabijał ich niezaleźnie od tego czy “współpracowali” przy napadzie czy stawiali opór.

Gdy “oddział Dzigosika” pojawił się na Ziemi Żywieckiej, od razu zastosował stary. “sprawdzony” modus operandi. Najpierw całodzienna obserwacja celu a potem nocny atak z zaskoczenia, podczas którego bezwzględnie mordowano każdego kto próbował się opierać. By uzyskać informacje o ukrytych kosztownościach “kompania” bez wahania sięgała po tortury. Współpraca z rabusiami niczego jednak nie gwarantowała… W zaledwie kilka tygodni Portasz i jego “żołnierze” spalili i obrabowali kilkanaście dworków i folwarków w okolicach Suchej Beskidzkiej, Makowa Podhalańskiego i Żywca. Gdy podczas jednego z napadów miejscowi chłopi próbowali powstrzymać rabusiów przed zamordowaniem mieszkańców folwarku, Portasz rozkazał… spalić całą wieś…

Mimo takich “znaków ostrzegawczych”, miejscowa ludność wspierała Portasza i pomagała jego bandzie. Szczególnie przychylni Dzigosikowi byli mieszkańcy Milówki, a dokładniej Tomasz Dudek i jego córka Regina…

Krwawe “wyczyny” bandy Portasza wzbudziły uwagę władz ale póki co watażka mógł liczyć na wsparcie i pomoc miejscowej ludności. Szczególnie ciepło witany był w Milówce, gdzie mieszkała jego kochanka Regina Dudek. Jej ojciec Tomasz był przychylny temu związkowi i również wspierał “Dżigosika”. Oboje zapłacili za to najwyższą cenę…

Z każdym kolejnym “udanym” napadem Portasz stawał się co raz bardziej zuchwały. 16 lipca 1688 “kompania” Dzigosika pojmała na polnej drodze urzędnika folwarku w Węgierskiej Górce – Marcina Jaska (Jaszka). Używając go jako “tarczy” zbóje splądrowali zabudowania folwarku a potem zbiegli, zatrzymując nieszczęśnika jako gwarancję bezpieczeństwa. Dzigosik ukrył zakładnika u zaprzyjaźnionego karczmarza w Rajczy a od żony Jaska … zażądał okupu. Przerażona kobieta zebrała i dostarczyła zbójnikom niebagatelną kwotę 360 dukatów i 470 bitych talarów. Portasz odebrał okup a potem na oczach małżonki i miejscowych chłopów rozkazał … zamordować pojmanego. Jego zbóje strzelili Jaskowi z samopałów pod pachy. Portasz nakazał dobić dogorywającego jednemu z pachołków, nastolatkowi “terminującemu” w jego bandzie. Przerażony młodzieniec bardzo niewprawnie odrąbał głowę nieszczęśnikowi, wszystko na oczach żony Jaska i mieszkańców Rajczy. Krzyki przerażenia mieszały się ze śmiechem zbójników – siekiera, którą dali pachołkowi była tępa, co dla “kompanii” Portasza było doskonałym “żartem”…

Po tej makabrycznej zbrodni Portasz stracił przychylność miejscowej ludności. Jeśli ktoś mu pomagał, to tylko ze strachu. Dzigosik stracił też swą “oazę” w Milówce. Zarządzający Ziemią Żywiecką Aleksander Drozdowski wydał wojnę bandzie Portasza. Sprowadził z Krakowa 40 najemników, nakazał też aresztować wszystkich podejrzanych o jakiekolwiek kontakty z Dzigosikiem. Większość zwolniono z braku dowodów ale Dudkowie zawisnęli na szubienicy – Tomasz za ukrywanie Portasza, Regina za cudzołożenie z nim. Wobec ofensywy Drozdowskiego, Portasz rozpuścił bandę a sam w towarzystwie dwóch ledwie kompanów udał się do Krakowa. Tam udawał… kupca handlującego srebrem. Został rozpoznany, udało mu się jednak zbiec ale stracił cały “zbójecki” majątek.

Portasz wrócił na Żywiecczyznę – był już sam, kompani zginęli lub ukrywali się. Dzigosik udał się do Milówki, do… wdowy po Dudku. Kobieta nakarmiła go a jednocześnie powiadomiła miejscowych o wizycie. Chłopi z Milówki pojmali zbójnika i odprowadzili do zamku w Żywcu. 30 mieszczan pilnowało go aż do przybycia ludzi Drozdowskiego – po pierwsze by nie uciekł, po drugie by uniknąć linczu.

10 stycznia 1689 na górze Grójec, kat Jurek, sprowadzony specjalnie z Krakowa, powiesił Portasza za “poślednie” żebro, wcześniej drąc pasy skóry z jego pleców i odrąbując ręce. Wraz z Portaszem zginął również jego brat Paweł – przed powieszeniem połamany kołem. Ostatnim życzeniem braci była prośba o wpisanie w poczet członków miejscowego … Bractwa Różańcowego. “Widowisko” zgromadziło aż 2 tysiące gapiów, od tamtej pory góra Grójec stała się stałym miejscem egzekucji przestępców. W następnych miesiącach na szubienicę trafili kolejni członkowie “kompanii”. Ostatnim pojmanym i straconym był dziesiętnik Maciej Wakuła – jego koniec również nie był przyjemny – został wbity na pal…

Martyn Portasz to jeden z nielicznych zbójników pojmanych nie przez władze czy wojsko, a przez zwykłych chłopów. Pointą tej opowieści mogą być słowa zarządcy Drozdowskiego skierowane ponoć do konającego Portasza “Było wziąć okup i oddać jeńca, ale skoro umiaru nie masz…”

Mariusz Kozak

Trudne warunki na śląskich drogach

Samochód osobowy zderzył się z piaskarką na DK81

Mija 19 lat od otwarcia Silesia City Center

Dwie osoby zatrzymane podczas festiwalu muzycznego MAYDAY

Chorzowski Alstom chce budować pociągi Intercity dla PKP

Został przygnieciony przez prasę do zgniatania śmieci

Powstał mural ku pamięci Romana Kostrzewskiego

Pierwsze udane ratunkowe cesarskie cięcie w Polsce. Niestety, matka niemowlaka zmarła

Śląska Noc Naukowców

Dachowanie samochodu w Rzuchowie na Śląsku

Wędkarz podczas łowienia ryb znalazł granaty, zapalniki i amunicję

16-latek zatruł się tlenkiem węgla

Katowice Tattoo Konwent 2024

Przetarg na odłowienie nutrii w woj. śląskim

Naukowcy ze Śląska prowadzą badania na kole podbiegunowym

Ze Śląska na Madagaskar

Największy salon z klockami LEGO w Polsce powstanie w Katowicach

Metrorower podbija Śląsk

Kopalnia Bobrek-Piekary zostanie zlikwidowana

Ewakuacja pociągu po nawałnicy nad Śląskiem

Szczęśliwiec z Tychów trafił “szóstkę” w Lotto. Wygrał ponad 2 mln zł

Wybuch butli z gazem w Dąbrowie Górniczej. Mężczyzna nie żyje

Pożar na zajezdni autobusowej w Bytomiu. Spłonęło 10 pojazdów

Chorzów Batory – wyjątkowa dzielnica

Kolizja w Katowicach. Samochód osobowy zderzył się z autobusem

ZBÓJNICKA SAGA KLIMCZAKÓW  (3)

ZBÓJNICKA SAGA KLIMCZAKÓW (2)

ZBÓJNICKA SAGA KLIMCZOKÓW (1)

Silny wiatr i burze na Śląsku