
W Zabrzu doszło do zdarzenia, które mogło zakończyć się dramatem. 39-letni mężczyzna prowadził samochód pod wpływem alkoholu, przewożąc swoją trzyletnią córkę. W pewnym momencie stracił kontrolę nad pojazdem, który zjechał z jezdni i zatrzymał się na torach kolejowych. Chwilę później w auto z impetem uderzyła przejeżdżająca lokomotywa. Tylko niezwykły łut szczęścia sprawił, że nikomu nic się nie stało.
Do wypadku doszło 17 października 2025 r. na odcinku drogi krajowej 88, w pobliżu zjazdu w kierunku centrum miasta i Bytomia. Jak ustalono, kierowca — Łukasz R. — był w stanie nietrzeźwości i przewoził trzyletnie dziecko bez zachowania elementarnego bezpieczeństwa. Po utracie panowania nad samochodem pojazd wypadł z drogi i zatrzymał się na torowisku.
Z ustaleń prokuratury wynika, że mężczyzna i jego córka zdążyli wydostać się z auta dosłownie tuż przed tym, jak w pojazd uderzyła lokomotywa. Siła kolizji była tak duża, że z peugeota pozostały jedynie zniszczone resztki karoserii.
Sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa w Zabrzu. Jak przekazała jej rzeczniczka, Agnieszka Bukowska, mężczyzna usłyszał już zarzuty.
– Podejrzanemu przedstawiono zarzut narażenia małoletniej córki na bezpośrednie ryzyko utraty życia, prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości oraz nieumyślnego sprowadzenia zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym – poinformowała.
Łukasz R. odpowie za czyny z art. 160 § 2 k.k., art. 174 § 2 k.k. oraz art. 178a § 1 k.k., w związku z art. 11 § 2 k.k. Grozi mu kara do 5 lat pozbawienia wolności. Badanie wykazało, że miał w organizmie ponad promil alkoholu.
Prokuratura na razie nie informuje, czy mężczyzna przyznał się do winy.
Jedno jest pewne: życie trzyletniej dziewczynki zawisło na włosku z powodu skrajnej nieodpowiedzialności jej ojca.
dziennikzachodni.pl


