Historia Andrzeja Kryma to opowieść o mężczyźnie, który stał się bliską osobą dla obcych mu ludzi. Mieszkańcy Brzeźna nie traktują go tylko jako listonosza, ale jak członka rodziny. Wskazują, że ta więź zbudowana na jego życzliwości i trzydziestoletnim stażu pracy nabrała głębi. Niestety, w tej historii wydarzył się smutny zwrot, który mieszkańcy Brzeźna pragną odwrócić.
„To niezwykle ciepły człowiek”, „przyjaciel osiedla”, „brat” – tak charakteryzują Andrzeja Kryma mieszkańcy. Przez trzy dekady dostarczał gdańszczanom listy, emerytury i renty. Kiedy w tym roku wrócił z zasłużonego urlopu, czekała na niego nieprzyjemna niespodzianka.
– Gdy wrócił, pani naczelnik wręczyła mu decyzję o przeniesieniu. Zapytał dlaczego akurat on, a ona odpowiedziała, że „wyciągnął krótszą zapałkę” – relacjonuje Barbara Garboś, mieszkanka Brzeźna.
Ludzie uważają, że to przeniesienie wynikało z niechęci naczelniczki. Byli współpracownicy Andrzeja przekonują, że decyzja ta powinna dotyczyć kogoś z krótszym stażem. Obserwując skutki, trudno się z tym nie zgodzić.
– Dzwonił do mnie, mówiąc, że zamierza się zwolnić. Czuje się bardzo źle. Przekonałam go, by jeszcze poczekał – mówi Donata Maciejkiewicz, klientka i współpracownica. – Andrzej jest w bardzo złym stanie, załamał się.
Dla wielu mieszkańców Brzeźna pan Andrzej stał się częścią ich rodzin. Po trzech dekadach pracy w tym samym rejonie, dowiedział się, że już nie będzie spotykał ludzi, z którymi zbudował bliskie relacje. To przeniesienie wzbudziło kontrowersje, a mieszkańcy sądzą, że decyzja była motywowana osobistą niechęcią.
Andrzej Krym pracuje w Poczcie Polskiej od 30 lat, a mieszkańcy wskazują, że w Brzeźnie jest osobą wyjątkowo lubianą.
– Z powodu zmniejszającej się liczby listonoszy i rosnącej ilości pracy, musiała zapaść decyzja o przeniesieniu, a sądzę, że sama naczelnik nie jest mu przychylna – zauważa Donata Maciejkiewicz.
Podkreśla, że wszyscy postrzegają go jako członka rodziny, a nie tylko pracownika poczty. Andrzej dostarcza emerytury seniorom, którzy boją się wpuszczać obcych do domów. Zbudował z nimi zaufanie przez lata.
Mieszkańcy Brzeźna postanowili działać. Założyli grupę na Facebooku, publikując film na TikToku i zbierając podpisy pod petycją, aby zwrócić uwagę na sytuację, którą uważają za niesprawiedliwą.
Pan Andrzej jest od kilku tygodni na zwolnieniu lekarskim. Cała sytuacja bardzo go przytłoczyła, ponieważ stracił pracę, którą kochał. To nie tylko dostarczanie listów, ale przede wszystkim relacje, które zbudował przez lata.
Listonosz nie kryje, że jest wdzięczny mieszkańcom za ich wsparcie, które motywuje go do walki o powrót.
– Cieszę się, że ludzie mnie pamiętają i starają się wpłynąć na dyrekcję – mówi z uśmiechem. – Pracowałem tam prawie 30 lat, wielu z tych ludzi znam od dziecka.
Pojawiła się także iskra nadziei dla mieszkańców Brzeźna.
– W UP Gdańsk 26 miało miejsce przekroczenie etatowe, a w UP Gdańsk 6 był wakat. Pan Andrzej nie odszedł z pracy, wciąż jest zatrudniony. Żadna oficjalna petycja nie wpłynęła do Poczty Polskiej. Sprawa zmiany miejsca pracy zostanie poddana ponownej analizie – podano w oświadczeniu.
dziennikbaltycki.pl