
Krzysztof B., mężczyzna który w sobotę wszedł na pomnik smoleński, usłyszał zarzut i został objęty policyjnym dozorem – przekazał w poniedziałek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Szymon Banna. Śledczy potwierdzili, że mężczyzna nie miał przy sobie żadnego ładunku wybuchowego.
W sobotę około godz. 10 na pomnik smoleński na pl. Piłsudskiego wszedł mężczyzna, który zagroził, że się wysadzi. Wszedł na sama górę pomnika, twarz miał zasłoniętą czarną chustą a między nogami sporą torbę.
Policja zadecydowała o zamknięciu placu i ulic przyległych. Na miejscu działali policyjni negocjatorzy i kontrterroryści, w sumie zaangażowanych było kilkuset funkcjonariuszy. Po rozmowie z negocjatorem, mężczyzna zszedł z pomnika, został obezwładniony i zatrzymany. Trafił do wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw.
“Krzysztof B. w poniedziałek został przekazany do dyspozycji prokuratury, gdzie usłyszał zarzut stworzenia sytuacji mającej wywołać przekonanie o istnieniu zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób i w efekcie wywołanie czynności policji, wiedząc, że takie zagrożenie nie istnieje oraz zmuszenia groźbą interweniujących funkcjonariuszy policji do określonego zachowania” – poinformował prok. Banna.
Wyjaśnił, że za czyn ten grozi mu kara od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. (PAP)