
Zdjęcie ilustracyjne.
Wróżka pochodząca z Wielunia została prawomocnie skazana przez Sąd Okręgowy we Wrocławiu na dwa lata pozbawienia wolności. Orzeczenie obejmuje również obowiązek zwrotu ponad 5 milionów złotych swojej byłej klientce oraz grzywnę w wysokości 50 tysięcy złotych. Kobieta przez dwanaście lat prowadziła działalność opartą na oszustwie, oferując „magiczne” usługi przez internet i telefon.
Jak podkreśla pełnomocniczka poszkodowanej, mecenas Anna Walkiewicz, sąd jednoznacznie ustalił, że skazana wykorzystała wyjątkowo trudną sytuację życiową 29-letniej kobiety. Wiedząc o jej problemach psychicznych, zamiast skierować ją do specjalisty, pogłębiała jej zależność i nakłaniała do przekazywania coraz większych kwot. Opinia psychologiczna przedstawiona w toku procesu potwierdziła, że ofiara nie była w stanie trafnie oceniać rzeczywistości, co ułatwiło manipulację.
Sprawa wzbudziła zainteresowanie po tym, jak prokuratura w Lubinie początkowo umorzyła postępowanie. Dopiero zażalenie złożone przez adwokatkę doprowadziło do jego wznowienia, a ostatecznie akt oskarżenia trafił do Sądu Okręgowego w Legnicy.
Poszkodowana, młoda kobieta z wyższym wykształceniem, trafiła do „wróżki” za namową znajomej. Liczyła na wsparcie emocjonalne i kontaktowała się z osobą używającą pseudonimu popularnej celebrytki. Początkowo płaciła za rzekome rytuały kilkaset złotych, lecz stawki szybko rosły — nawet do kilkudziesięciu tysięcy złotych za jedną „usługę”. Wróżka budowała atmosferę bliskości, twierdząc, że traktuje klientkę jak członka rodziny, wysyła jej „dobrą energię” i oczyszcza z „uroków”. Jednocześnie nakłaniała ją do zachowania wszystkiego w tajemnicy.
Z czasem 29-latka przekazywała oszustce wszystkie swoje dochody. Gdy chciała zakończyć kontakt, była straszona rzekomym zagrożeniem ze strony „Rosjan”, co doprowadziło ją do załamania nerwowego i półrocznego leczenia z powodu PTSD. Dzięki pomocy znajomego zgłosiła sprawę do prokuratury oraz wynajęła detektywa, który ustalił miejsce pobytu kobiety podającej się za wróżkę.
Jak zaznacza mecenas Walkiewicz, oskarżona podczas przesłuchania sama przyznała, że wiedziała o psychicznych trudnościach klientki. Sąd stwierdził również, że nie ma żadnych dowodów na wykonywanie jakichkolwiek rytuałów — wróżka tłumaczyła, że zlecała je bliżej nieokreślonym osobom spotkanym „na rynku we Wrocławiu”.
Poszkodowana dotarła także do innych osób, które twierdzą, że zostały w ten sam sposób oszukane — wśród nich znajduje się nawet warszawski polityk. Nikt jednak nie zdecydował się zgłosić sprawy organom ścigania, obawiając się kompromitacji.
dzienniklodzki.pl


