
W Krakowie kontrolerzy biletów zatrzymali 17-letniego ucznia, który podróżował komunikacją miejską bez legitymacji szkolnej, mimo że posiadał ważny bilet okresowy. Do zdarzenia doszło, gdy chłopak wracał ze szkoły. Przed swoim przystankiem zadzwonił do ojca, prosząc o przelanie 143 zł – kwoty wymaganej przez kontrolerów.
Do rozmowy włączyła się kontrolerka, domagając się natychmiastowego przelewu Blikiem i grożąc wezwaniem policji. Twierdziła, że nie może wystawić wezwania do zapłaty na podstawie danych z biletu. Ojciec, podejrzewając próbę oszustwa, odmówił przelewu i poprosił o wystawienie mandatu kredytowanego.
Chociaż ojciec nalegał, by kontrolerzy wysiedli z synem na węźle Wielickim, ci odmówili, argumentując, że nie mogą opuścić pojazdu. Chłopak został przewieziony aż na końcowy przystanek – Czerwone Maki, oddalony o 10 km.
Na miejscu ojciec zapłacił kartą wymaganą kwotę, jednak kontrolerzy twierdzili, że transakcja nie przeszła i żądali ponownej płatności, mimo okazania potwierdzenia z aplikacji bankowej. Ostatecznie interweniowała policja, potwierdzając dane 17-latka i wystawiono mu wezwanie na 203 zł.
Ojciec chłopaka skrytykował działania kontrolerów: – “Niedopuszczalne jest zatrzymywanie nieletniego w autobusie, straszenie policją i wywożenie 10 km dalej, mimo chęci współpracy” – powiedział “Gazecie Wyborczej”.
Zarząd Transportu Publicznego w Krakowie uznał jednak skargę za bezzasadną, uznając działania kontrolerki za zgodne z przepisami. Jak wyjaśnia dyrektor ZTP, Łukasz Franek, jeśli pasażer nie ma przy sobie dokumentu, dane mogą być potwierdzone jedynie przez policję lub Straż Miejską – a służby te przyjeżdżają tylko na przystanki końcowe.
Dyrektor przeprosił za awarię terminala i niedogodności związane z koniecznością podróży na końcowy przystanek. Rzecznik ZTP zapewnił, że młodsi pasażerowie – poniżej 15. roku życia – są traktowani z większą empatią i objęci dodatkowymi środkami ostrożności.
o2.pl