
Rzecznik białoruskiego MSZ, Rusłan Warankow, poinformował, że dwaj obywatele Ukrainy podejrzani o sabotaż na polskiej kolei zostaną zatrzymani, jeśli służbom uda się ustalić ich miejsce pobytu na terytorium Białorusi. Potwierdził, że obaj mężczyźni wjechali do kraju, a ich poszukiwania są w toku.
— Jeśli ustalimy, gdzie przebywają na terenie Republiki Białorusi, zostaną zatrzymani. Następnie, zgodnie z obowiązującymi procedurami i z uwzględnieniem wszystkich okoliczności, rozpatrzymy kwestię ich przekazania stronie polskiej — powiedział Warankow, cytowany przez rosyjską agencję RIA Nowosti.
Rzecznik podkreślił również, że działania Białorusi podejmowane są „w duchu partnerstwa i dobrosąsiedztwa”, mimo że — jak zaznaczył — Polska nie przesłała jeszcze właściwie sformułowanego wniosku o pomoc prawną.
Do aktów dywersji doszło kilka dni temu w miejscowości Mika i w pobliżu stacji kolejowej Gołąb. W pierwszym przypadku eksplozja ładunku uszkodziła tor na trasie Warszawa–Dorohusk. W drugim pociąg przewożący 475 osób musiał gwałtownie hamować z powodu zniszczenia około 60 metrów trakcji.
Prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące aktów dywersji o charakterze terrorystycznym, dokonanych — według ustaleń — na rzecz obcego wywiadu. Podejrzani to dwaj obywatele Ukrainy: 39-letni Ołeksandr K. oraz 41-letni Jewhenij I. Usłyszeli oni zarzuty obejmujące m.in. sabotaż na rzecz obcego wywiadu, sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym oraz użycie materiałów wybuchowych. Za te czyny grozi dożywotnie pozbawienie wolności.
Mężczyźni wjechali do Polski przez Białoruś, a po przeprowadzeniu sabotażu uciekli z powrotem na jej terytorium, przekraczając granicę w Terespolu. W środę białoruskiemu charge d’affaires przekazano notę z wnioskiem o ich wydanie.
onet.pl


