Magdalena Fręch walczy w turnieju WTA 1000 w Pekinie. W niedzielę grała z Rosjanką Dianą Shnaider, która jest numerem 16 w rankingu. W pierwszym secie Polka przegrała 0:6 i nic nie zapowiadało, że może z Rosjanką powalczyć. Ale następne sety należały do niej. Polka wygrała drugiego seta 6:3 i decydującego 6:4.
Rosjanka była zdecydowaną faworytką tego starcia. W pierwszym secie zdominowała Polkę, nie oddając jej ani jednego gema! W ekspresowym tempie, zaledwie w 21 minut, Shnaider zakończyła tę partię wynikiem 6:0. Jednak Magdalena Fręch szybko się pozbierała. Po krótkiej przerwie to ona przejęła inicjatywę, prezentując dość defensywny, ale efektywny styl gry.
W drugiej partii Polka nie tylko wygrała wszystkie gemy przy swoim serwisie, lecz również dwa razy przełamała przeciwniczkę. Dzięki temu triumfowała 6:3, co pozwoliło jej wyrównać stan meczu.
Scenariusz w ostatniej odsłonie był niemalże taki sam, z tą różnicą, że Fręch zdobyła tylko jeden gem przy podaniu Shnaider. I to w kluczowym momencie! Przy stanie 5:4 dla Polki, piłka trafiła do Diany Shnaider, która ewidentnie nie sprostała presji. Uległa w dziesiątym gemie, który okazał się ostatnim w niedzielnym pojedynku.
Polka wykazała się niezwykłą siłą psychiczną, co podkreślali amerykańscy komentatorzy. Mało kto potrafi tak szybko otrząsnąć się po przegranym secie bez zdobycia gema. Dodatkowo, nasza tenisistka zademonstrowała cierpliwość oraz skrupulatność, co na koniec zaowocowało oczekiwanym rezultatem. W czwartej rundzie jej przeciwniczką będzie zwyciężczyni pojedynku Shuai Zhang (595. WTA) z Greet Minnen (94. WTA).
Sport.pl