ZAKOCHUJĘ SIĘ TYLKO NA WIOSNĘ
„Wiosenna miłość nadchodzi jak grom z jasnego nieba. Dopada znienacka i szarpie twym sercem jak zły pies. A gdy odchodzi z kawałkiem serca w pysku na jesień, Ty przez chwile szlochasz lecz znów czekasz na następnąwiosnę.”
Ten wierszyk znalazłam w internecie, nie wiem kto jest jego autorem, ale pasuje do mojego życia i moich przeżyć. Od 3 lat jestem sama i marzę o przeżyciu wielkiej miłości. Powie ktoś —stara baba, grubo po 40. Daj sobie już spokój kobieto, zajmij się wnukami. A ja ciągle, gdzieś w głębi duszy mam nadzieję, że coś się zdarzy. Pierwszy raz zakochałam się, gdy miałam 18 lat. Prawie rówieśnik, sportowiec, prawdziwy siłacz, bo uprawiał podnoszenie ciężarów. Dosłownie i w przenośni nosił mnie na rękach, zakochaliśmy się w sobie na śmierć i życie. To była wiosna, maj, miłość, stałam się kobietą, był moim pierwszym, było cudnie i jak nigdy potem w życiu. Potem przetańczyliśmy lato, snuliśmy wspólne plany, ja roiłam sobie Bóg wie co, rodzinę, dzieci, mały domek na wzgórzu. Jesienią wyjechał na obóz przygotowawczy i już z niego do mnie nie wrócił. Wtedy jeszcze ludzie pisali do siebie listy i on mi napisał, że z nami koniec. Było pięknie, ale poznał kogoś, ale ja na zawsze pozostanę w jego sercu i wspomnieniach. Ładnie, nie? Wtedy to był dla mnie dramat, załamanie nerwowe, próba samobójcza, jeszcze dziś ta historia wraca do mnie w snach.
…czytaj dalej w Info & Tips